![]() |
| Prawdziwie oczyszczająca kąpiel |
Po powrocie do hotelu udaje nam się wreszcie otworzyć okno. Miało matowe szyby, nie widzieliśmy więc co jest za nim. Ukazał nam się niezwykły widok na dachy pokryte pstrokatymi kopułkami zdobionymi wyobrażeniami hinduskich bóstw. Na śniadanie znów Knorr. Jeszcze dwa dni i albo znajdziemy coś zjadliwego, albo pozostaną nam banany.
![]() |
| W oczekiwaniu na pociąg |
Późnym wieczorem wysiadamy w Satnie. Nie ma szans, żebyśmy jeszcze dziś zdołali dostać się do Khajuraho. Razem z poznaną parą o skomplikowanym pochodzeniu (Brazylijczyk z Ameryki i Irlandka z Australii) idziemy do biura informacji turystycznej. Wyjątkowo uczynny urzędnik proponuje nam nocleg w hotelu rządowym. Płatne z góry u niego. My, Polacy, jak zwykle podejrzliwi, nasi nowi znajomi wniebowzięci. Decydujemy się jechać z nimi. Urzędnik zamyka biuro informacji, prowadzi nas do rządowej taksówki. My i Irlandka siadamy z tyłu, jej mąż i taksówkarz zajmują przód. W ostatniej chwili dosiada się jeszcze nasz urzędnik. Biedny Brazylijczyk siedzi teraz, mówiąc oględnie, na drążku zmiany biegów… Nasze podejrzenia okazały się bezpodstawne. Hotel jest super, w łazience jest nawet papier toaletowy i ciepła woda. Po doskonałej kolacji, wskakuję pod prysznic, by po kilku sekundach uciec z krzykiem z łazienki. Wprawdzie szyby są matowe, nie zniechęciło to jednak podglądacza, który rozpłaszczył swoją twarz po drugiej stronie okna, najwyraźniej ciekaw białych turystek. Jestem zdziwiona, że tak bardzo się przestraszyłam, czyżbym w tym purytańskim kraju sama stawała się skromną?




